czwartek, 10 lutego 2011

Picture is painting a picture.

Dzisiaj Quantic - Infinite Regression.
Piękna piosenka. Miły dzień miałem dzisiaj we Wrocławiu. A teraz już słucham -> Kaliber 44 - Film. Powoli bardzo płyną mi myśli o siódmej rano bez snu. I dalej spać nie mogę. Dobijam się, żeby po melisie w końcu zasnąć po dobie, co straszliwie długa była. Lubię tańczyć, otworzyć się na muzykę, bujać w rytm. A to nie takie proste, bo trzeba zignorować innych ludzi, olać, co myślą o twoim tańcu, po prostu być w tłumie nadal sam na sam z muzyką.

czwartek, 3 lutego 2011

Dzisiaj Fisz mi błądzi po bani.
Ja składam się z części niespójnych, przeczących sobie nawzajem
Jedna mówi "Chce stąd wyjść", druga mówi "Ja zostaję!"
Wiem że to jest męczące nie tylko dla mnie lecz dla tych, którzy ze mną przebywają
Mówią "nie mogę znieść tych twoich humorów i zmian" - pewnie racje mają
Bo we mnie jest orkiestra która grać razem nie daje rady
Jedna część zadowolona przyjmuje z pokorą wszystkie zmiany
Druga na to: "Pieprzę, ja nie nadążam, wysiadam"
Czasami więc zdarza się że nie wiem czego chcę
Jedna część mówi "Jest tak dobrze", druga "Jest tak źle"
Tyle sprzecznych myśli, więc czas pozszywać
I wyciąć to co złe niczym chirurg wycina wyrostek
Patrzę czasami na moje dłonie: lewa młoda, jakby wiecznie wypoczęta
Prawa pomarszczona, spocona i wiecznie napięta
Jak sytuacje w których wychodzi złość bo wygrywa z tą drugą stroną
Wypowiadam wtedy słowa które bolą...

[ref:]
A Ona mówi "Usiądź wygodnie ja polepię i zlepię w jedną część
Tu muszę naderwać, tu muszę zszyć byś mógł we mnie odtąd żyć" [x2]

NO!
Więc znów tak siadam przed tą maszyną, marnuję czas, byle produktywniej niż nie robiąc nic, czy śpiąc, czy oglądając głupoty w telewizji, przed tym się teraz ratuję. Uciekam od telefonów, kontaktów, nie mam ochoty, siedzę sobie sam i czekam. Na nic czekam. Nauczyłem się dobrze trwać, wygrywać potyczki z myślami, a może nie wygrywać a po prostu zagłuszać je trwaniem ... czekaniem na nic. Bo przecież gdybym wygrywał, to miałbym siłę robić. Każdy dzień zostawia swoje piętno, wiem o tym, moje zadanie to nauczyć się działać. Każdego dnia robić coś, najmniejszego nawet, znaleźć jakąś systematyczność, żeby zamazywać nie-robienie, przeistaczać w coś! Strasznie ostrożne to słowa, ale nie wiem, gdzie mnie jutro nurt rzuci na brzeg. Czy w ogóle na brzeg, czy czeka mnie jeszcze dryf. Bo nie ukrywajmy - dryfuję. Lecę jak liść unoszony na wietrze. A mój wpływ na to kim teraz jestem - to właśnie wypracowana chęć wpływu na to kim jestem. To wszystko. Może całkiem sporo, ale na pewno za mało, żebym czuł się usatysfakcjonowany. Dziwne słowa wychodzą spod moich palców, jakieś nie-moje. Porwane te zdania, jak w piosence, widocznie bardzo odpowiednio dobrałem piosenkę na dziś. "zarzucić nogi na stół i nic nie robić". Ano ano. Szlug za szlugiem i ból gardła. Pozdrowienia ze stolicy syfu.

Wyrwałem jej serce
bo nie zasługiwała
na posiadanie
tego organu
czerwona krew
kapie i kapie
moja nie twoja
polaczkiem jestem
więc flagę
we krwi nurzam
.
obnoszę wokół
swoje cierpienia
ale ból chowam
w środku.
Fasada pięścią
wyrównana
agresją wysyłam
modlitwy do boga
w którego istnienie
nie mam prawa wątpić
co zrobisz
gdy zabraknie
ładu prawdy i powietrza
do zaspokojenia twych
wielkomiejskich ambicji
?
Ja powiem pieprzę
kopnę kamień
i pójdę w drugą stronę.


Piosnka.